Wyobraźcie sobie parę lat wstecz miny inżynierów BMW, gdy dowiedzieli się o fakcie, że Hyundai zamierza wypuścić Genesisa. Mieli zapewne niezły ubaw. Na dzień dzisiejszy miny mocno zrzedły ponieważ najnowsze G70 może stać się świetną alternatywą dla popularnej “trójki” .
G70 z technicznego punktu widzenia to trzeci Genesis w rodzinie Hyundaia. Jednak w kwestii bezprecedensowego designu można go uznać “za pierwszego” . Tym razem inżynierowie naprawdę mocno przyłożyli się do kwestii wyglądu zewnętrznego (i środka w sumie też). Genesis w zestawieniu z Audi A4 czy Mercedesem C-klasą sprawia, że niemieckie marki wyglądają co najmniej na staroświecko.
Wedle zapewnień producenta, G70 ma zadanie dać klientom “doświadczenia premium bez niedorzecznej metki z ceną” . Pod maską Genesisa znajdziemy V6 twin-turbo (to samo, które gości pod maską Kia Stinger GT), dysponujące mocą 365 koni mechanicznych oraz 510nm.
Jak z cenami? W końcu auto ma być w miarę “affordable” . Mądre głowy zza wielkiej wody spekulują, że cena samochodu powinna zakręcić się około $ 30.000 (~103.000 PLN) za bazowy model RWD. Patrząc na wyposażenie, wnętrze i generalnie cały samochód – cena jest mega atrakcyjna.
Jak widać po fotkach – wnętrze jest naprawdę przepiękne. Rozszycia, wszechobecna skóra oraz dbałość o detale sprawiają, że ma się to poczucie “bycia premium” . Jedyną rzeczą, która nieco odstaje od reszty luksusowych gadżetów (i nie to umknęło zagranicznym redaktorom) to fakt, że system audio-informacyjny jest współdzielony z innymi modelami Kia i Hyundai.
Fakt ten wynagradzają jednak dodatkowe gadżety w postaci pokrętła głośności oraz pokrętła do ustawiania trybu jazdy na centralnej konsoli oraz system kontroli klimatu. No i na pokładzie znajdziemy Android Auto – czyli coś, czego nie można kupić w BMW nawet jako opcji, a tutaj jest w standardzie. Na osłodę dodam, że G70 można wyposażyć w opcjonalny system 15 głośników Lexicona.
Podsumowując, jest to bardzo ciekawe auto – warte uwagi każdego, kto dysponuje “luźną stówką” . Za parę lat – głównie na rynku wtórnym – może zrobić naprawdę sporo zamieszania.