Doszliśmy do wniosku, że #PolskaScena to nie tylko samochody, ale także ludzie dzięki którym stale się ona rozwija. To właśnie dzięki nam – petrolheadom – z roku na rok przybywa na drogach zindywidualizowanych, pozytywnie upośledzonych, pięknych samochodów. Dzisiejszy wywiad, który przeprowadzony został z Tomkiem nie dotyczy tylko i wyłącznie samochodów. Ale także tego wszystkiego, co dookoła. Zapraszam do lektury!

VW Golf R – fot. Jakub Gosztyła Pictures

Tomaszu, myślę, że jest to czysto formalny zabieg, gdyż followersów masz nawet na Marsie [Mars=czerwień przyp. red.] ale jednak wypadałoby od tego zacząć. Kilka słów o sobie.

Twoje pytanie zabrzmiało tak, jakbyśmy siedzieli w kółku na spotkaniu AA, gdzie trzeba się przedstawić i w sposób szablonowy o sobie opowiedzieć, a to nie jest takie proste. Z racji tego, że jestem niesamowitym gadułą, a dodatkowo absolwentem dziennikarstwa i komunikacji społecznej to przedstawienie się od A do Z zajęłoby mi więcej niż stronę A4… dlatego przejdę do konkretów. Mam na imię Tomek i mam 29 lat. Urodziłem się i mieszkałem do 19. roku życia w Kamiennej Górze, w małym miasteczku na Dolnym Śląsku, które wspominam z ogromnym sentymentem. Od 10 lat mieszkam natomiast w Krakowie, gdzie przyjechałem zaraz po maturze. Po co? Wiadomo, za kobietą i za studiami, których kierunek i tak później zmieniłem.

Od zawsze byłem związany z motoryzacją. Odkąd pamiętam, mój tato prowadził warsztat samochodowy i towarzyszenie mu w pracy było moim ulubionym zajęciem. W momencie, gdy mając kilka lat przypadkowo napiłem się benzyny (nie, to nie jest żart!), obudziłem w sobie prawdziwego motoryzacyjnego bakcyla, który jak się później okazało, stał się moim pomysłem na życie. Połączyłem w nim pasję z pracą. W jaki sposób? Otóż jestem właścicielem sklepu TuningKingz Shop, w którym zaopatrujemy Was w części i akcesoria tuningowe oraz w akcesoria do car-detailingu. W wolnym czasie rozwijam także swoje zainteresowania związane z mediami: kilka lat temu był to projekt TUNE IT, w którym prezentowałem najciekawsze projekty z polskiej sceny tuningowej oraz rozmawiałem z ich właścicielami. Dziś prowadzę dość duży fanpage o swoich perypetiach motoryzacyjnych oraz rozwijam swój autorski projekt #showtestuje, w którym współpracuję z salonami samochodowymi i wypożyczalniami samochodów, testuję samochody sportowe oraz opisuję wrażenia z ich użytkowania.

VW Golf R – fot. Jakub Gosztyła Pictures

Czy projekt Mercedesa uznajesz za zakończony ? Są jeszcze plany odnośnie tego auta ? (jeśli nie, to jakie są kolejne plany motoryzacyjne)

Zgodnie z zasadą jaką wyznaję, że „less is more”, nie chciałbym w tym aucie już nic zmieniać. W zasadzie jest on dopracowany w 100% według planu i pomysłu, który urodził się parę lat temu w mojej głowie i jedyne co być może kiedyś zdecyduję się zmienić, to felgi. Wiesz, z felgami jest jak z zegarkiem na ręce. Niby jest ok i działa, ale jednak czasem chcesz założyć jakiś nowy. No chyba, że sprzedam ten projekt… Sam nie wiem, czego chcę. Myślę o sprzedaży, ale gdy w weekend wsiadam do Mercedesa i ruszam przed siebie, to ta myśl idzie w zapomnienie i szczerze żałuję, że w ogóle pomyślałem o sprzedaży. [więcej info nt. Mercedesa tutaj – red.]

Mercedes 190E by Show
Mercedes 190E by Show

Co do planów motoryzacyjnych, to znów nie jest proste pytanie. Z racji, że uważam się za prawdziwego petrolhead’a, to lista samochodów, które widziałbym w swoim garażu jest naprawdę pokaźna. Nie ograniczam się wbrew pozorom wyłącznie do niemieckiej motoryzacji, choć posiadanie wielu Golfów i Mercedesa może na to wskazywać. Jest jednak też wiele japońskich samochodów, które robią mi niesamowity przeciąg w głowie, np. pierwsza Honda NSX, czy dla kontrastu mały Civic, którym Tackleberry śmigał w Akademii Policyjnej. Z niemieckich samochodów są to np. VW Golf MK1 GTI, czy BMW E21 itp. Każdy z tych samochodów mógłbym mieć i kochałbym mocno, a lista marzeń jest znacznie dłuższa. O ile nie ograniczam się do konkretnych marek, to ostatnimi czasy dochodzę do wniosku, że w swoim garażu w przyszłości widzę już tylko klasyki lub youngtimery. Nowe auta traktuję obecnie wyłącznie jako dupowozy, które są niezawodne. Regularna lektura magazynu Classic Auto przyczyniła się do tego, że moje serce oddałem już praktycznie w całości staruchom z lat 70., 80. i 90.

To pytanie może się wydać banalne, ale chciałbym żebyś odpowiedział coś więcej oprócz “niezawodność i elegancja”. Potraktuj to naprawdę osobiście. Co takiego jest w Golfach że wciąż do nich wracasz ?

Samochód, który jest tzw. dupowozem ma spełniać konkretne funkcje. Dla mnie musi on być pojemny, szybki, mieć napęd na 4. koła i być rozwojowy pod kątem modyfikacji mechanicznych. W przedziale cenowym, który jest dla mnie jakkolwiek osiągalny najlepszym wyborem od wielu lat jest Golf R. Jest to auto o bardzo dobrych osiągach, o wiele tańsze w eksploatacji i serwisie niż konkurencyjne modele ze stajni np. Audi (RS4) czy Mercedesa (C-Klasa AMG), stąd od wielu lat brnę właśnie w Golfy.

Obecnie posiadany przeze mnie egzemplarz ma ponad 400 KM i rozpędza się 0-100 w czasie 3,7 sekundy. Jest więc szybszy i o połowę tańszy od wspomnianych wyżej modeli. Dodatkowo jest pojemny, pozwala mi bez problemu podrzucić dostawę kosmetyków do mojego Klienta, czy zapakować rodzinkę i znajomych na wczasy. To idealne połączenie szybkiego i funkcjonalnego samochodu. Gdyby Mercedes czy Audi też miały w ofercie samochód o takich osiągach, w takiej cenie to niewykluczone, że dziś jeździłbym np. C-Klasą AMG. Niestety, nie mieści się on w moim budżecie, stąd zawsze wracam do Golfa. Wiesz, kupić drogie auto to nie wszystko. Trzeba jeszcze pomyśleć o serwisie i innych kosztach utrzymania.

Nie rozumiem nagonki na Golfa prowadzonej przez internetowych napinaczy. Siódma generacja Golfa pod względem wykonania i jakości poszła bardzo mocno do przodu, dlatego to auto jest dla mnie świetnym wozidłem na co dzień.

VW Golf R – fot. Jakub Gosztyła Pictures

Jak zapatrujesz się na częstotliwość wprowadzania nowych modeli samochodów, z jednej strony posiadasz Mercedesa, który przez 11 lat był produkowany w prawie niezmienionej formie. Z drugiej strony jest golf 7, który po 4 latach doczekał się zmian, a już w tym roku ma być zaprezentowana 8 generacja.

Myślę, że to wszystko wymuszamy my – konsumenci oraz ekologia. Wiele zmian jest podyktowanych chorymi normami ekologicznymi, które zabijają prawdziwą motoryzację. Producenci wykonują tak zwane liftingi, pod przykrywką których dokładają kolejnych eko-gadżetów, jak np. filtry cząstek stałych w silnikach benzynowych (później ja, eko-morderca muszę to wycinać, bo auto jest zbyt słabe lub nierozwojowe na modyfikacje). My konsumenci natomiast chcąc co chwilę mieć coś nowego, kupujemy te auta i popyt nakręca podaż. Dla mnie niczym się to nie różni od np. wypuszczania na rynek nowych modeli telefonów komórkowych. Co dwa lata nowy model telefonu, a różnice między nimi są naprawdę znikome. I co? I i tak kupimy nowego smartfona, bo kolega ma.

VW Golf R – fot. Jakub Gosztyła Pictures

Skoro jesteśmy już przy jesienno-zimowej odzieży co tam słychać u Twojego Golfa ? Ostatnio trochę się w nim pozmieniało, przy okazji czy takie zmiany mają wpływ na gwarancję?

Golf otrzymał trochę dodatkowej mocy, o czym wspomniałem już kilka akapitów wyżej. Nie chciałbym natomiast poruszać kwestii gwarancji, ponieważ jest to temat rzeka. Na dzień dzisiejszy nie miałem potrzeby korzystać z gwarancji i mam nadzieję, że tak pozostanie do końca jej trwania. Z drugiej strony poziom wiedzy firm tuningowych, które na co dzień zajmują się takimi modyfikacjami pozwala mi spokojnie ufać im, że jeśli stanie się coś złego, to pomogą.

Jaki jest najlepszy i dający najwięcej emocji z jazdy samochód, i dlaczego jest to Suzuki Jimny ?

Suzuki Jimny – fot. showtestuje.com

O widzisz, Suzuki Jimny. Testowałem ten samochód i byłem nim zachwycony. Nie widzę żadnej potrzeby posiadania go w garażu, ale mimo wszystko chciałbym go mieć. Dlaczego? Bo fajnie jest wyskoczyć w weekend pośmigać po okolicy, ale niekoniecznie drogami publicznymi. Niemniej jednak nie, to nie Suzuki Jimny dał mi do tej pory najwięcej frajdy z jazdy.

Alpine A110 z silnikiem umieszczonym centralnie oraz Audi RS5 w najnowszej odsłonie. To moje dwa TOPy, które spowodowały, że kluczyki po kilku wspólnie spędzonych dniach oddawałem z wielką niechęcią. Alpine A110 to świetnie prowadzący się wóz, niestety trąci wykonaniem Renault. Audi RS5 natomiast jest bardzo dopracowany, ale prowadzi się zbyt prosto, za dużo za kierowcę robią tu systemy. Gdyby połączyć te dwa auta, to powstałby samochód idealny – oczywiście w moim odczuciu.

Opowiedz nam o swoich pierwszych “motoryzacyjnych” zajawkach, nie musisz się ograniczać do pierwszego auta. Rower? Motocykl ? Może przerobiłeś zdalnie sterowany samochód, który dostałeś na urodziny ?

Wcześnie zacząłem jeździć na bzykach. W szkole podstawowej dostałem w prezencie Suzuki SMX50, które szybko z tzw. 50-tki stało się 80-tką, dzięki zabiegom tuningowym. Była to wersja supermoto (stąd nazwa SMX, a nie enduro RMX). Ten motorower przyczynił się do tego, że dość dobrze nauczyłem się techniki jazdy. Mimo wszystko, supermoto dzięki swojej zwinności pozwala na świetne poznanie techniki jazdy jednośladem. To były też czasy, kiedy zaczynałem pisać swoje artykuły dla portalu Ścigacz.pl.

Później jednak przyszła zajawka na samochody. Broń Boże nie róbcie tego co ja, bo to było głupie, ale pierwszymi samochodami jeździłem już od 16. roku życia. Oczywiście bez uprawnień i dziś dziękuje, że nic się nie stało, bo było by z tego dużo problemów. W liceum, po zdaniu prawa jazdy jeździłem Mazdą MX-5 w wersji NA (Miata). Później miałem też Alfę 146 z boxerem pod maską, a nawet prawilne BMW E36 316, oczywiście w gazie.

Odstawmy na chwile Showa i zaprośmy Tomka, na czym skupiasz się w życiu, poza autami ?

Uwielbiam być duszą towarzystwa. Chyba każdy z moich znajomych i przyjaciół wie, jak bardzo lubię przebywać w towarzystwie. Kocham grillowanie, weekendowe wyjazdy i dłuższe podróże. Oczywiście lubię podróżowanie samolotem (co jest bardzo dziwne, bo mam paniczny lęk wysokości, który dezaktywuje się w samolocie), ale najbardziej kocham tzw. tripy samochodem. Uwielbiam górskie drogi, piękne widoki i fotografowanie. Jak ryba w wodzie czuję się w szybkim aucie, np. w Alpach. Do dziś nie zapomnę kilku naszych TuningKingzowych tripów do Włoch. Byłem tak bardzo wyjeżdżony, że aż zmęczony tymi drogami. To było wspaniałe.

VW Golf R – fot. Jakub Gosztyła Pictures

Myślę, że nikt nie podkradnie Ci Twojej pozycji także śmiało możesz się z nami podzielić swoim przepisem na sukces. Sam pamiętam jak odbierałem od Ciebie kosmetyki w garażu a biuro miałeś w kawalerce, dziś ? Wszyscy wiemy jak to wygląda, pytanie jak do tego doszło?

To jest nasz mały sukces, na który wraz z żoną pracowaliśmy przez kilka lat. Praca była przynoszona do domu, bo w domu był magazyn, biuro i przyjmowanie Klientów. To był dla nas dość ciężki czas, ale przetrwaliśmy go dzięki wspólnej wytrwałości. Ja siedziałem do nocy przed komputerem, tworząc sklep internetowy, a Ola pomagała mi w dodawaniu do niego tysięcy produktów. Później trzeba było rozwinąć skrzydła i pójść na głęboką wodę… lub zacząć się cofać. Wynająłem więc lokal w mieście, który pozwolił na otwarcie sklepu stacjonarnego z prawdziwego zdarzenia, w którym oprócz towaru jest też prezentowany demo-car naszej firmy, którym obecnie jest Mercedes.

Wcześniej był to niezapomniany VW Caddy, któremu zawdzięczam ogromnie dużo. Dzięki niemu nasza firma stała się znana w całej Europie. To był prawdziwy strzał w 10. Oprócz wytrwałości i pracy potrzebna jest też odrobina szczęścia. Nie oszukujmy się, że nasz mały sukces to suma pracy i szczęścia.

Co sądzisz o “obrońcach vinu” i hejcie w świecie motoryzacyjnym ?

Przez pierwsze miesiące prac przy moim Mercedesie hejt i obrońcy VINu nie byli mi obcy. Mimo wszystko, przez tyle lat na tuningowej scenie nauczyłem się niezwykle ważnej rzeczy: wpuścić jednym, a wypuścić drugim uchem. Uwierzcie mi, że to działa. Owszem, czasem hejt jest potrzebny, bo potrafi naprowadzić na dobrą drogę, gdy trochę z niej zboczymy, ale gdy hejt zaczyna dotykać naszej rodziny lub polega wyłącznie na wyzywaniu i poniżaniu, to jest to już spora przesada. Niestety w Internecie ludzie czują się bezkarni, stąd uważają, że wszystko im wolno.

VW Golf R – fot. Jakub Gosztyła Pictures

Na zakończenie jak zwykle możesz kogoś pozdrowić, komuś podziękować lub kogoś…pominąć, Twoje 5 minut.

Dziękuje żonie za wspólne 10 lat, podczas których musiała znosić moje motoryzacyjne fanaberie. Niemniej jednak to właśnie Ola motywuje mnie do działania, kiedy mam ochotę już tym wszystkim walnąć, a uwierz mi, że czasem tak jest.

Dziękuje także Szymkowi Kciukowi, za to, że od wielu lat jest moją prawą ręką w firmie i gdy jadę na kolejnego tripa, to wiem, że na miejscu w Krakowie wszystko działa jak należy. Piątka Panie!

Dziękuję także fanom moich projektów. Jest Was sporo i cieszę się, że śledzicie moje motoryzacyjne poczynania.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się do naszego newslettera i otrzymuj najświeższe i najważniejsze informacje ze świata motoryzacji na swoją skrzynkę mailową!

Obiecujemy, że nie będziesz otrzymywać na swoją skrzynke śmieciowych informacji :)