Posadzona na nowej platformie Toyoty, jest szersza i niższa. Świat chyba ostatnio oszalał jeśli chodzi o auta z serii supermini. Mamy nowego, pudełkowatego Peugeota 208, wkurzonego Hyundaia i10, a teraz do wesołej gromadki dołącza Toyota Yaris.

Wszystko wskazuje na to, że moda na remake samochodów w roku 2019 wygląda w sposób następujący: bierzemy byle jakie auto z segmentu B, dodajemy mu nieco agresywności i wypuszczamy na rynek. W przypadku nowego Yarisa możemy doszukiwać się tutaj romansu CH-R z nową Corollą, czego owocem jest właśnie nowy Yaris.

Jest to pierwszy samochód, który został posadzony na nowej płycie Toyoty – GA-B, a także pierwszy, który korzysta z 1.5-litrowego, zelektryfikowanego układu napędowego. Nie jest to też zwykła hybryda – sam silnik zapewnia aż 79 koni mechanicznych i moment obrotowy o wartości 140nm. Toyota występować będzie także z napędem konwencjonalnym, w tym niehybrydowym 1.0 i 1.5.
Nowy Yaris sprawia wrażenie “skondensowanego i zwinnego”, co ma na celu “wyróżnienie go w segmencie rynku, w którym nowe samochody zwykle rosną z każdą kolejną iteracją” – mówi Toyota. Pomimo faktu, że jest szerszy niż poprzednik i ma rozstaw osi rozciągnięty o 50 mm, jest krótszy o 5 mm. Dach jest również o 40 mm niższy. Można więc powiedzieć, że Yaris został nieco usportowiony.

Toyota zadbała o to, aby wnętrze było jak najbardziej “wolne od zakłóceń”, stosując się do swojego etosu, który nazywa “rękami na kierownicy, oczami na drodze”. Tutaj nie musisz się martwić o klimatyzację na ekranie dotykowym.

Pomimo zachowania większości zwykłych dotykowych elementów sterowania, wnętrze wciąż jest dość minimalistyczną przestrzenią. Pojedynczy ekran dotykowy wystaje z deski rozdzielczej tuż poniżej poziomu oczu, a aby upewnić się, że nie musisz za często na nią patrzeć, dostępny jest 10-calowy kolorowy wyświetlacz head-up.
Nie znamy jeszcze ceny Yarisa, ale jak dotąd wygląda to całkiem obiecująco…